środa, 28 kwietnia 2010

Hey – Ho!


Zawsze omijałem szerokim łukiem twórczość tej szczecińskiej kapeli. Oczywiście znałem ich dokonania, ale tylko w małym, dostępnym dzięki mediom stopniu i nic ponadto. Znałem też coś innego... fanów Hey, którzy wychwalali ten zespół pod niebiosa, koronując go na najlepszą polską grupa rockową. Cóż, że z zasady nikomu nie wierze, musiałem sam się przekonać, co w tym siedzi.
Tak też sięgnąłem (totalnie losowo) po ich drugi dzieło o tytule „Ho!”. Niestety nadal nie rozumiem fenomenu ich wielkości. Krążek ten, uważany za jeden z ich najlepszych wyczynów w całej dyskografii, nie za bardzo na mnie działa. Powodem tego są wpływy. Nie da się ukryć, że Hey tamtego okresu ciągnął kilogramami z amerykańskich formacji grających grunge. Najwięcej słychać tu Nirvany, ale nie tylko. Oczywiście najbardziej słyszalne jest to w utworach angielskojęzycznych, one też mają najmniejszą siłę przebicia. Nigdy nie zrozumiem, po co śpiewać taką muzykę po polsku, no ale to już nie moja broszka. Pomimo tego, dwa z nich są jednak nawet ciekawe. Wpadający w ucho dzięki refrenowi „Have A Nice Day” i zmanierowany „Is It Strange”
No, ale do rzeczy. Pierwszym konkretem tej płyty jest utwór „Ja sowa”. Zwraca na siebie uwagę, dzięki lirykom. Kasia Nosowska znana jest z niebagatelnych tekstów, pełnych głębi i metafor. Ten oprócz melancholijnego klimatu balladki, posiada również tekst na przyzwoitym poziomie. Oczywiście docenię też piosenkę „Misie”, choć nie do końca rozumiem jej kultu. Pewny jestem za to tego, że pewnie na żywo jest z niego mocna petarda. No i oczywiście nie kwestionowanym, najmocniejszym punktem całego albumu jest jego zakończenie, czyli „Ho”. To taki kontynuator kawałka z ich pierwszej płyty o nazwie „Moja i twoja nadzieja”. Może nie jest on skonstruowany z takim samym rozmachem jak ww, ale jednak daje radę i to bardzo dobrze. „Ho” przegrywa tylko przez jedną rzecz, liryki.
Polski grunge. Cóż... Nic dodać, nic ująć. Album ten, według mnie nie dorównał debiutowi, pójdę dalej i powiem, że nie wniósł nic tak arcyciekawego, by pamiętać go po wsze czasy. Jestem pewien, że niejedna osoba się ze mną nie zgodzi, ale co tam... Każdy ma swój punkt widzenia... tylko zważcie na jedno, u niektórych ten punkt jest szerszy, u innych węższy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz