środa, 19 maja 2010

Profanum - Musaeum Esotericum


Minęło już dziewięć lat. Dziewięć lat od wydania ostatniego albumu nieistniejącej już Zielonogórskiej grupy Profanum. „Musaeum Esotericum” - taką to nadali mu nazwę.. Z jednej strony szkoda, że duet Bastisa i Geryon'a zniknął z naszego padołu, gdyż odsłaniali przed nami niecodzienną wizję czarnego grania. Jednakże w porównaniu z resztą ich dyskografii, muszę stwierdzić, że ich ostatnie dzieło wychodzi trochę blado.
„Musaeum Esotericum”to dwa utwory, niecałe czterdzieści minut muzyki. To „Ecce Deliquium Lunae - Atri Misanthropiae Floris” i „Ecce Axis Mundi - Ars Magna Et Ultima”, obydwa osadzone mocno w muzyce neoklasycznej. Profanum wyrzekł się gitar, cięższego brzmienia, na rzecz klimatu symfonii, dark ambinetu. Ale nie tylko... W pierwszym numerze, ponad dwudziestominutowym, można znaleźć motywy ludowe, oczywiście skrzętnie ukryte w monumentalnych dźwiękach. Nie wiem, czy to przypadek, czy manewr całkiem świadomy, jedno jest pewne, Profanum nie był pierwszym, który by sięgał do muzyki ludowej. Wystarczy popatrzeć na działa Chopina. Oczywiście nie porównuje muzyki naszego wielkiego kompozytora do twórczości Profanum, jestem od tego daleki, ale pokazuję, że nie byliby pierwsi.
Jednakże to tylko mały minus, jeżeli w ogóle można nazwać to minusem. Większym jest użycie automatu perkusyjnego w obydwu kawałkach. Pytam się po co? „Musaeum...” przesiąknięte jest smyczkami, rożnego rodzaju symfonią i klawiszami, więc po co psuć tak ciekawie zarysowaną atmosferę czymś tak sztucznym jak automat? Dźwięki tego syntetycznego instrumentu są kompletnie niepotrzebne. To tak, jakby panowie chcieli na siłę wpleść jakiś black metalowy akcent w swoją muzykę.
Poza tym jest tu jeszcze jedna rzecz trochę odstająca, gryząca się z resztą, a mianowicie niektóre linie wokalne Bastisa. Kompletnie nieczytelne, przesterowane, sztuczne. Rozumiem, pewnie czarny klimat miał być ponad wszystko, ale brak w tym złotego środka. Lubię rozumieć przekaz artysty, a tutaj jest on niestety nieczytelny.
Dlatego też krążek ten zaliczę tylko do średnich, z ciekawymi elementami owszem, ale nie odsłaniający przed nami żadnego geniuszu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz