poniedziałek, 7 czerwca 2010

Anaal Nathrakh - Domine Non Es Dignus


„I Wish I Could Vomit Blood On You... ...People” … Tym wymiotującym melanżem zaczyna się rzeczony album i sam tytuł mówi chyba wszystko o zespole i ich muzyce...
„Domine Non Es Dignus” to drugi krążek angielskiego duetu Anaal Nathrakh, który ukazał się na naszym padole na początku listopada 2004 roku. Założycielem i jedynym muzykiem jest Mick Kenney, czyli Irrumator. Wokalnie pomaga mu krzykacz Benediction Dave Hunt, który tutaj przybrał ksywę V.I.T.R.I.O.L.
Z wydaniem tego materiału zmienił się styl formacji. Necro black metal został zastąpiony fuzją black metalu i grind cora i szczerze powiedziawszy był to dobry manewr. Wystarczy przesłuchać trzeci numer o wymownym tytule „Do Not Speak”, aby dojść do tych samych wniosków co ja. To jedna z najlepszych kompozycji na tym krążku. Szybka, miejscami melodyjna i ciągle prująca do przodu agresywnie i brutalnie jak przystało na czarną muzę. Charakterystycznym motywem jest tutaj wokal. Oczywiście Dave dwoi się i troi na całym albumie, ale tylko miejscami używa czegoś, czego na pierwszej płycie nie czynił, a mianowicie śpiewa heavy metalowym falsetem. Są to w sumie tylko wstawki, ale dzięki nim muzyka Anaal Nathrakh stała się bardziej finezyjna. Przypominają one nieco wyczyny Ishana z Emperor, ale tylko dlatego, że zapoczątkował on coś takiego w black metalu. Podobną kompozycją jest kawałek „This Cannot Be The End”. Tak samo jak poprzedni, wrzyna w ziemię aż miło.
Jeżeli ktoś lubił ich wcześniejsze dzieła, to nie ma się o co martwić, nadal ich twórczość to jeden wielki bluzg skierowany ku ludzkości. Teraz tylko projekt ten stał się jednym z protoplastów można powiedzieć nowego stylu. Ale nie będę im słodził, po prostu opisze jeszcze co znajdziecie na tym krążku.
Automat perkusyjny rządzi całym materiałem. Brzmi on świetnie, więc nie ma się do czego doczepić. A jak jest już automat, to są też zawrotne tempa, ale to akurat jest do przewidzenia. Do wyczynów Dave'a Hunt'a dodam jeszcze to, że używa on efektów, które przesterowują jego wokal na nieco industrialny. Patent ten był oczywiście świadomym czynem, gdyż łączy się to w całość z różnego rodzaju samplami z filmów, jak i chorymi elektronicznymi dźwiękami wytworzonymi w mózgu Irrumatora.
Muzyka tego duetu jest dla każdego szaleńca, lubiącego się w szybkiej, agresywnej muzie, gdyż przez całe czterdzieści kilka minut nie będzie wytchnienia, tylko rzeźnia, masakra i zniszczenie. Czego chcieć więcej?

2 komentarze:

  1. czołgiem :)

    jak to czego? następnego tak genialnego albumu :), ale nie uprzedzajmy faktów :P

    OdpowiedzUsuń
  2. hehehe No tak, oczywiście :P gdzie ja mam głowe? ;)

    OdpowiedzUsuń