środa, 24 lutego 2010

Abyssos - Together We Summon The Dark


Był czas gdy byłem zafascynowany takimi zespołami jak Cradle of Filth i Hecate Enthroned. Do tego pociągał mnie wampiryczny metal. Szukałem takich „pokrewnych” grup i tak znalazłem Abyssos, młodą szwedzką formację, której przewodniczył Rehn. Swoją pierwszą płytę wydali w 1997 roku i właśnie ta wpadła mi do ręki. Nosiła ona nazwę, która wryła mi się w pamięć - „Together We Summon the Dark”. Po latach wróciłem do dźwięków w niej zawartych i teraz dzielę się z wami moimi spostrzeżeniami.
To, co znalazłem na tym albumie to melodyjny black metal z naleciałościami ww. grup. Kompozycje są rozbudowane, symfoniczne z wykorzystaniem bardzo dużej ilości klimatycznych smaczków. Teksty traktują oczywiście o wampiryzmie, ale też o okultyzmie i krwawym erotyzmie, więc dla każdego fana krwawo-romantycznych klimatów ten album powinien być nie lada gratką.
W muzyce Abyssos oprócz natłoku melodii występują bardzo gęsto blasty, co może trochę nudzić na dłuższą metę, no ale to mały minus. Innym minusem tego wydawnictwa jest wokal Rehna – monotonny i pozbawiony emocji. Choć barwa jest charakterystyczna, to jednak czegoś w nim brak. Takich to nieznaczących minusów doszukałem się w tym wydawnictwie, teraz czas na plusy.
Głównymi utworami, dzięki którym album ten jest ciekawy są... Otwierający „We Hail Thy Entrance” - prawie dziesięciominutowa kompozycja, w której nie będzie czasu na zastanawianie się nad jej słabościami. Numer ten rozpoczynają słowa „The witch is dead” wymówione przez sesyjną wokalistkę o pseudonimie Sedusa i aż do trzeciej minuty wampirzy uścisk jest bardzo silny. Wtedy to wchodzi męski chór wznoszący zło ponad wszystko. Po nim wracamy do uścisku, który nie puszcza aż do końca.
Moim kolejnym faworytem jest „In Fear They Left the World Unseen”. Od samego początku kojarzy się mocno z Kredkami. W nim (jak i w sumie w każdym) postawiono na atmosferę i dlatego w tym jest więcej jazd na dwie stopy, choć blasty też można uświadczyć.
I wspomnę o jeszcze jednym godnym opisania utworze, a jest nim kawałek tytułowy „Together We Summon the Dark”. To instrumentalna kompozycja, głównie oparta na fortepianie. Słuchając jej ciężko się opędzić od wizji zachodu słońca, kiedy to dzieci nocy budząc się wychodzą na łowy.
Minęło ładnych parę lat, kiedy ostatnio słuchałem tego albumu, ale nadal podoba mi się tak, jak przedtem. Muzyka nie jest może odkrywcza ani szczególnie oryginalna, ale pomimo tego jest naprawdę dobra. W sam raz, by przy świetle księżyca snuć marzenia o nieśmiertelności, bestiach i krwi...

1 komentarz:

  1. czołgiem

    Ło matko, to już 12 lat minęło od wydania? i 10 od chwili, kiedy pierwszy raz usłyszałem ten album? Z perspektywy czasu wydaje się dośc infantylny, baaaaardzo dużo czau minęło od chaili, gdy słuchałem tej płyty po raz ostatni, ale niewiele straciła "wigoru". Odcisnęła na mnie niezłe wspomnienie muzyczne i muszę przyznać, ze obecnie mam podobne odczucia

    OdpowiedzUsuń