poniedziałek, 15 lutego 2010

Hellveto – Neoheresy


Jeżeli kiedykolwiek wyjdzie podręcznik historii polskiego metalu, to L.O.N. będzie miał w nim swoje zasłużone miejsce. Na koncie swojego projektu Hellveto ma już trzynaście płyt i ciągle atakuje nas następnymi. Niekiedy raz w roku, niekiedy nawet trzy razy. Co jakiś czas sięgam po jego dzieła, by usłyszeć, jak ewoluuje jego muzyka i tak trafiła do mnie kolejna jego płyta. Tym razem był to album „Neoheresy” z 2008 roku.
Odtwarzając go niedawno po raz pierwszy myślałem, że to ostatni krążek w jego dorobku, ale byłem w błędzie. Przez to, że skrupulatnie nie śledzę jego kariery, nie wiedziałem, że w 2009 roku Hellveto wypuściło dwie płyty. No ale wróćmy do neoherezji. Sześć kompozycji zamyka się w trzydziestu pięciu minutach, mogło być trochę dłużej, no ale niestety jest jak jest. Wszystko otwiera „Taran”, który od samego początku roztacza wokół siebie pogański klimat dawnych dni. Tętent kopyt galopującego konia, szczęk mieczy i wyjący do swych pagan melodii L.O.N. Tak to mniej więcej się zaczyna. A co jest później? Różnego rodzaju smyczki, orkiestrowe tła, czarne riffy i bałwochwalcze rytmy. Podobnie jest w „Herezji”. Tylko tutaj dostawką są męskie chóry, skrzętnie wkomponowane w tło. Słuchając tych dźwięków ciężko nie zobaczyć oczyma wyobraźni palących się stosów z ludzkim mięsem skwierczącym w płomieniach.
Trochę zmienia się klimat w następnym „Gdy Umiera Świt”, tylko dlatego, że zamiast średnich temp pagan grania, mamy black metalowe blasty. Po nim następuje najdłuższy utwór na płycie - „Milczące Sumienie”. To ponad osiem minut epickiej pieśni, gdzie cichutkie tchnienia fletu wraz z dźwiękami gitary akustycznej łączą się z posępnymi czarnymi riffami. I tak mniej więcej jest do samego końca tego albumu, co niekiedy bywa sprawcą nudy, ale tu jest inaczej. Po dogłębnym przesłuchaniu „Neoheresy” można poczuć pewien niedosyt, gdyż jednak za szybko się kończy. To niestety jest dużym minusem, ale poza tym nie ma się czego czepiać. To kolejna, dobra płyta wychodząca pod szyldem Hellveto i aż dziw bierze, że zespół ten jest nadal tak mało popularny na naszych polskich ziemiach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz