czwartek, 15 października 2009

Before The Dawn - Soundscape Of Silence


Po raz kolejny zmierzyłem się z zespołem Before The Dawn. Ich poprzednia płyta „Deadlight” podobała mi się, więc pomyślałem, czemu nie? Ich następny, ostatni jak do tej pory album „Soundscape Of Silence” wyszedł w 2008 roku pod koniec października, więc za niedługo będzie miał już rok.
I co otrzymałem, gdy usłyszałem jego dźwięki? Nic...no może prawie nic, aż do trzeciego kawałka, czyli „Silence”. Ale i tam nic szczególnego w sumie na ma. Ot, ciekawa linia basu, zgrana z konkretną, ciężką gitarką.
Tam też dopiero spodobał mi się znów wokal Larsa Eikinda. Nawiasem mówiąc, to jego wokale są tu niewspółmiernie gorsze od wcześniejszych jego wyczynów w Before The Dawn. Nie wiem, co się stało, ale jest gorzej niż było, więc ktoś zawalił.
Ale jak wszędzie, tak i tu znalazł się ciekawy utwór. Dla mnie jest nim „Monsters”. Dobry tekst, ciężkie riffy, akustyczna gitara połączone z czystym wokalem sprawiają, że jest depresyjnie, romantycznie... Choć jednak nie tak świetnie, jak mogłoby być.
Nadal w sumie jest to ta sama muza, co na „Deadlight”, tylko nieco w gorszym wydaniu. Brak jej przebojowości, bez czego według mnie styl ich gry jest po prostu do kitu. Czemu? Gdyż jest mnóstwo takich bandów w Skandynawii i Materiał z tego krazka ledwo co wydostaje się na powierzchnie.
Kicz przemawia od „Soundscape Of Silence” na odległość. Przepełniona jest ona muzyką dla młodych gniewnych i czarnych panienek. Dla słuchaczy już wytrawnych to tylko ciekawostka i to na krótko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz