środa, 13 stycznia 2010

Daggerspawn - Suffering Upon The Throne Of Depravity


Gdy pierwszy raz usłyszałem dźwięki płynące z tego albumu, od razu wyrobiłem sobie o nim zdanie, a dłuższe jego studiowanie tylko mnie w tym umocniło. Pierwsza płyta tego serbskiego zespołu jest mniej więcej zlepkiem tego, co w death metalu najlepsze, ale niestety nie znaczy to, że jest to takie dobre. A dlaczego?
„And the Slumber Ends”, intro rozpoczynające ten krążek, jest niczym ciekawym, miksem kilku dźwięków, które gdyby trwały dłużej, strasznie by wnerwiały. Następnie mamy „Awakening” i już tutaj słychać, z czego czerpali panowie z Daggerspawn. A konkretnie mamy tu europejską szkolę grania z lekkim ukłonem w stronę Ameryki.
Te amerykańskie wpływy słychać najbardziej w „I am the Thousand Plagues” i „In the Bane and Enlightment of Man”. W tym drugim szczególnie przebija się styl Morbid Angel. Jak już grać to grać jak najlepsi, co nie?
Oczywiście to nijak wpływa na jakoś i formę tej płyty. Pomijając brzmienie, które jest niczego sobie, to nic innego mnie nie zaciekawiło, oczarowało...no może oprócz tytułu - „Suffering Upon The Throne Of Depravity” (dłuższego nie było?).
Całości się w sumie fajnie słucha, ale gdybym miał za parę dni powiedzieć, czy cokolwiek zapamiętałem z tych numerów, to ciężko by było... Nawet mały bonus w postaci trzech songów tutaj zamieszczonych w wersji live nie kręci mnie zbytnio. Dzięki temu całość trwa aż 35 minut. Czy to plus? Chyba nie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz