środa, 13 stycznia 2010

Enslaved – Vertebrae


Po dwóch latach doczekaliśmy się kolejnej odsłony jednego z najciekawszych zespołów z Norwegii, a mianowicie Enslaved. Najnowsza płyta tego progressive black/viking metalowego bandu nosi nazwę „Vertebrae”. Jest to krok naprzód, który został zapoczątkowany na poprzednich wydawnictwach, krok, muszę przyznać, jeszcze bardziej progresywny.
Jak to bywa z ich muzyką i tu oczywiście zostajemy zaskoczeni, oczywiście pozytywnie. Związki blacku i progresji osiągają tutaj doskonałą harmonię, a pierwsze dwa numery są tego doskonałym przykładem („Clouds” i „To the Coast”). Trzeci za to „Ground” jest jakby „zaginionym kawałkiem wielkiego Pink Floyd”. Inspiracje tym brytyjskim kwartetem osiągają tu swoje apogeum, szczególnie słychać to w liniach wokalnych i solówce, która jest tak zagrana, jakby zagrał ją David Gilmoure. Ale tak jest tylko w tym jednym numerze.
Najciekawszymi momentami, oprócz wspomnianego wcześniej „Ground” są: „New Dawn” i „Reflection”. Pierwszy to agresywne połączenie ich nowych wizji muzycznych, ze starym, dobrym, agresywnym, mrocznym i surowym black metalem. Słychać tutaj wszystko to i oczywiście wiele więcej. Jakoś dziwnie myślę, że to chyba ostatni taki podryg w tym kierunku. Oczywiście, piszę tak tylko dlatego, że „New Dawn” strasznie odstaje od reszty kompozycji, ale czas pokaże, czy miałem racje.
Drugim najciekawszym momentem na tym albumie jest „Reflection”. To najdłuższy utwór, który określę w trzech słowach: epic, viking, progres. Mniej więcej oczywiście z takimi rzeczami mi się on kojarzy. Ale tak jak „New Dawn” jest dla mnie pożegnaniem, tak „Reflection” jest jakby nową twarzą Enslaved. Tutaj ta cała harmonia między ich mroczną, a progresywną strona, jest najbardziej słyszalna. I gdyby nie wokal, powiedziałbym, że to granie nigdy nie miało nic wspólnego z black metalem. Podobnym do niego jest „Center”, ten z kolei ma świetny klimat.
Pozycja ta jest obowiązkowa dla każdego zjadacza metalu. Wiem, że muzyka Enslaved może być ciężka w odbiorze, ale uwierzcie, że wystarczy parę chwil, by usłyszeć, poznać jej geniusz. „Vertebrae” nie jest więc tylko albumem dla wymagających, choć pewnie oni najwięcej z niego wyciągną, ale też dla tych, którzy nie wiedzą, i nigdy nie słuchali progresji. Album ten może być dobrym początkiem ku nowym, muzycznym światom.

2 komentarze:

  1. Czołgiem.

    Podchodziłem do tego albumu z niekłamanym zaciekawieniem. oczekiwałem czegoś wielkiego po doświadczeniach z dwoma poprzednimi płytami, które mimo dośc ogromnego zasobu kunsztu instrumentalno - woklanego mierziły mnie swoją płaskością i przeciętnością(jak na Enslaved) - a po przesłuchaniu, niejednokrotnym zresztą, nowej pozycji w dyskografii Norwegów jestem zawiedziony, autentycznie zasmucony. Pomimo wielu zmian na płaszczyżnie twórczej, wariacji dżwiękowych, dopracowania brzmieniowego............ten longplay jest najzwyczajniej nudny, tak nudny. Jawi się dla mnie przerostem formy nad treścią, poszukiwaniem złotego środka, który zmiast być coraz bliżej zespołu przepadł z toalecie, razem z wczorajszym obiadem. Wbrew wysokiemu poziomowi, wbrew przekraczaniu kolenych barier, nie przemawia do mnie kompletnie - jużwiem, że szybko do tego płodu Enslaved szybko nie wrócę, zamiast tego z chęcią posłucham dawno nie odkurzanych wcześniejszych albumów, które wg mnie posiadają jeszcze pokłady czystej energii, a nie tylko próbę wymuszonej masturbacji instrumentami. nawet nienajlepsza w ich dorobku "Below the Light" jest dla mnie stopień wyżej. lecz w końcu kimże jestem - jedynie ( a może dla zespołu, AŻ) słuchaczem, odbiorcą

    OdpowiedzUsuń
  2. Spodziewałem się, że będziesz kręcił nosem na ten album, ale szczerze,
    to nie myślałem, że tak bardzo:) Dla mnie tak samo nie jest najlepszą
    sztuka w ich dorobku, ale nie jest też najgorszą. Gdybym był
    konserwatywnie nastawiony do tego bandu i muzyki w ogóle, to pewnie też
    bym kręcił nosem i mówił, że po Monumension (akurat ta płyta to dla
    mnie geniusz), nie nagrali nic ciekawego uwagi. Napisze tak, dodając
    coś do tej recenzji, jest to dobra płyta, niestety tylko dobra. A
    lepiej oczywiście mogłoby być, ale nie jest...

    OdpowiedzUsuń