niedziela, 3 stycznia 2010

Anathema - A Fine Day to Exit


Kiedy Anathema przestała mieć cokolwiek wspólnego z metalem? Zmiana była prawie nie zauważona. Na szóstej już płycie o tytule „A Fine Day to Exit” po ciężkim brzmieniu nie pozostało ani śladu. Dla przeciętnego słuchacza muzyka zawarta na tym albumie nie różniła by się zbytnio od Radiohead, albo od innych trochę bardziej ambitnych brytyjskich zespołów grających alternatywnego rocka.
Długo zajęło mi przyzwyczajenie się do tego nowego oblicza Anathemy. Pomógł mi w tym klimat, gdyż co jak co, ale ta część muzyki tworzonej głównie przez braci Cavanagh zawsze była na wysokim poziomie. I tak już w utworze „Release” akustyczna gitara wygrywa melodie z cudownym klimatem. Do tego w tle senne klawisze, nadające wszystkiemu atmosferę pustynnego wiatru, leciutko wiejącego do przodu.
Najdłużej przekonywałem się do „Underworld”, a polubiłem go dopiero wtedy, kiedy czekałem na lot do naszego kraju. Wtedy przyszedł do mnie, w całej swej okazałości. Wcześniej były inne... „Leave No Trace”, najwspanialszy numer jaki napisał Vincent. Muzycznie żadna rewolucja, ale z tekstem ma to duszę... Jest to niczym esencja życia, która błaga, by jej nie zmarnować.
Kolejne są jeszcze lepsze. „Barriers” jest następnym kawałkiem w historii zaśpiewanym przez Danny'ego wspólnie z Lee. Piękna balladka opowiadająca o murach w naszej egzystencji. Im bardziej pragniemy krzyczeć, tym mniej nas słychać za barier naszej świadomości... Wtedy albo umieramy wewnątrz siebie, albo próbujemy ratować to, co zostało. Tak właśnie jest w utworze „Panic”. To najdziwniejsza kompozycja, jaka wyszła pod szyldem tej grupy. Szybka i szaleńcza, bez opamiętania.
Kiedy wasz odtwarzacz dojdzie do przedostatniego, tytułowego numeru, będziecie już wiedzieć, dlaczego tak opuszczona jest okładka tego krążka. Zacytuje tutaj tylko fragment tekstu, na pewno zrozumiecie o co w nim chodzi: „I got to believe when I say only this is the way”.
Czy po śmierci nie ma nic? O tym przekona się każdy z nas. A jeżeli coś tam jest, to jak to będzie nie żyć, a jednak żyć? Jedno jest pewne, na pewno będzie tam spokój. Tak jak w „Temporary Peace”, kiedy fale ponoszą dźwięki w dal, za horyzont. Jeżeli już szukacie tego spokoju, znajdziecie go tutaj, ale będzie on tylko tymczasowy. Tak jak wszystko... Przypływa i odpływa... Jak sen... jak nasze życia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz