niedziela, 20 września 2009

Helium Vola - Helium Vola


Choć nigdy nie byłem wielkim fanem brzmień elektro/neoklasycznych, to to, co reprezentuje sobą Helium Vola nawet przypadło mi do gustu. Ernst Horn, założyciel tego projektu, może być wam znany z takich zespołów jak Deine Lakaien i Qntal. Tak samo jak w tamtych, tak i tu rozpościera przed nami muzyczną przestrzeń tajemnicy i mistycznych dźwięków piękna. Był 2001 rok, kiedy wyszła pierwsza płyta Horna. Nosiła nazwę po prostu „Helium Vola” i tą teraz zrecenzuje.
Pewnie gdyby nie wstawki elektroniczne, to nie dałbym rady tego słuchać, gdyż sam neoclassical nie do końca mnie przekonuje. Za to darkwave tak i cieszę się, że właśnie w tym kierunku Helium Vola skupiła swe spojrzenie. Już w trzecim numerze, muzyka ta mnie zaciekawiła.
„Omnis Mundi Creatura” zaatakował mnie hipnotycznym beatem i klasycznym, sopranowym wokalem. Te dwa odmienne od siebie światy razem wzięte zaczarowały mnie, a kolejna opowiastka pt. „Begirlich in dem Hertzen min” utopiła mnie w przestrzeni opanowanej przez cudowne dźwięki.
Jak pewnie zauważyliście, język dwóch wspomnianych przeze mnie pieśni różni się, a to dlatego, że kompozycje na tym albumie śpiewane są po łacinie, średnioniemiecku i starofrancusku. A mamy ich tu aż czternaście.
„Gegen einen Teufel” – schizo-elektroniczne cacuszko. Wkręca się w głowę razem ze słowami wokalisty. Kolejny, „Fama Tuba”, to połączenie szybkiego operowego śpiewania z zawrotną nowoczesną jazdą, co sprawia takie same spustoszenia w naszej głowie, co poprzednik. Przez pierwszą połowę utworu cały czas jest szybko, ale od tego momentu numer gwałtownie zwalnia. Wtedy zamienia się w mroczny pociąg, rozpędzający się razem z głosami, które nakładają się na siebie nawzajem.
Uwielbiam ludzki głos, to najwspanialszy instrument. Na tej płycie możemy doświadczać niesamowitych wyczynów z nim związanych. To dzięki nim Helium Vola zabiera nas w krainy pełnych zielonych, wielkich lasów... Do krain naszych wyobraźni. Tak będzie na was działał „Les Habitants du Soleil” jak i jego kontynuator „Les Habitants du Soleil (Reprise)”, klasyczne numery mrocznej fali. Podobnym jest też „Selig”, lecz ten jest już naszpikowany, oprócz odgłosami lasu, syntezatorem, ale to nic nie zmienia, klimat nadal jest odczuwalny.
Dźwięki te znajdą upodobanie wśród szukających mrocznej muzy słuchaczy, ale także i tych, co rozmarzeni, samotnymi są na tym świecie. Ta muzyka stanie się dla nich przyjacielem, nie opuszczając ich do końca, jeżeli tylko pozwolą się jej zbliżyć dostatecznie blisko.

2 komentarze:

  1. Recenzje godne uwagi.Staranny dobór słownictwa sprawia , że aż chce się sprawdzić czy to ,,schizo - elektro cacuszko " naprawdę ,, wkręca się w głowę wraz ze słowami wokalisty". Widać , iż to Twoja pasja.Z chęcią czekam na kolejne recenzje.

    Wloczyarkon

    OdpowiedzUsuń