piątek, 11 września 2009

Saturnus - Veronika Decides To Die


Stało się to w 2006 roku, w marcu. Wtedy to duńska grupa o nazwie Saturnus wypuściła swą trzecią płytę o nazwie „Veronika Decides To Die”. Tytuł pewnie niektórym znajomy, a wszystko dzięki powieści słynnego Paula Coelho. On to napisał „Weronika postanawia umrzeć”, a ww. zespół postanowił książkę tą przedstawić w sposób muzyczny.
Niestety płyta ta trafiła do mnie i ja ją teraz osądzam... Styl reprezentowany przez Saturnus jest połączeniem deathu i doomu. Możecie dorzucić do tego jeszcze melodic i będzie to mniej więcej natura tego krążka. Jednak, niestety, styl ten nie za bardzo do mnie przemawia. Szwedzki Godgory grał kiedyś podobnie, a na palcach jednej ręki mógłbym wyliczyć ich dobre kawałki. Ale wracając do ostatniego Satrunusa...
Przeszkadza mi tutaj sposób wykonania numerów - niby jest nastrojowo i smutno, jak to na doom przystało, ale jednocześnie dźwięki tu ociekają jakby jakąś ckliwą cukierkowatością. Powiem szczerze, na początku jest bardzo mało wyczuwalna, dopiero po paru przesłuchaniach robi się piekielnie nudno z tego powodu. Wydaje się nawet, że twórcy nie potrafili utrzymać klimatu całości spójnie, że wszystko jakby się rozjeżdża.
Plusem wydawnictwa są solówki, które zagrane z pewną dozą wyobraźni, mogą się niektórym podobać. Mnie niestety również to nie przekonuje ... Panowie jednak starają się jak mogą i z bólem przyznaję, że nawet udało im się to na „Descending”. Tutaj coś może przyciągnąć uwagę. Pewnie głównie za sprawą solówki, choć reszta też jest niczego sobie.
Nie zabraknie tu również ciekawych wstawek, jak na przykład ta z początku „Rain Wash Me” zagrana na fortepianie. Wspominam ten song z powodu jeszcze jednej rzeczy. Tu pierwszy raz wokalista Thomas Akim Grønbæk Jensen mówi coś normalnym głosem, poza swoim growlem. Jednak jego normalny wokal jest tak samo bezpłciowy jak jego growl. Najgorsze jego wykonanie jest na ostatnim numerze, czyli „Murky Waters”, Thomas jest tak nudny w tym, co robi, że aż ciężko teraz mi wrócić do tych nagrań.
Nie wiem jak Saturnus grał na swoim wcześniejszych płytach, ale tu wydaje mi się, że za bardzo pragnęli by im wyszło. No po prostu - panowie się za bardzo wczuli i się zjebało. Wypieszczona jest to płyta – to moje ostatnie słowa...

10 komentarzy:

  1. SZWEDZKI NIE SZWECKI...

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehehe literówka. Dzięki za zwrócenie na to uwagi:P

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojojoj, ale zjechałeś tą płytkę....:) Może i masz trochę racji, pewnie rasowy blakus tego nie łyknie, bo się porzyga od nadmiaru romantyzmu:)
    Ale.........
    Może chłopacy z Saturna chcięli po prostu wiernie oddać klimat książki, który (biorąc pod uwagę jej temat) też nie jest mega dołujący i mroczny? A język Paulo Coelho jest jeszcze prostszy niż dźwięki wydobyte tu przez muzyków.
    Moim zdaniem pięknie smutna płyta, na którą można sobie czasem pozwolić (nie za często!). W każdym razie mnie zemdliło dopiero po naprawdę wielokrotnym przesłuchaniu. Widocznie jestem bardziej odporny na cukierki;)

    P.S.
    Saturnus na poprzednich płytach grał równie słodko;)))

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja tam rasowym blackusem nie jestem, a ledwo co łykam ją i to w małych dawkach;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie płytka kapitalna. No ale wiadomo każdy lubi coś innego :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Dodam tylko, że wokal bardzo mi odpowiada. Taki lekki w odbiorze co znakomicie relaksuje.
    Zresztą to nie tylko moje zdanie, bo jakiś czas temu znalazłem recenzję tej płytki w której była ona chwalona :)

    OdpowiedzUsuń
  7. dla mnie płyta kapitalna

    OdpowiedzUsuń
  8. Widzę, że każdemu się podoba:) Bardzo dobrze, gdyż to dobra płyta:) Może kiedyś nastanie czas i mnie ona oczaruje do końca... A może nie ;P

    OdpowiedzUsuń
  9. A moim zdaniem Saturnus ma jednego z lepszych growlerów. Słyszałem ich sporo i mnie ten sposób growlowania pasuje najbardziej. oceniać powinno się w miarę obiektywnie inaczej ocena nie jest oceną tylko subiektywnym odczuciem, a wiadomo, że każdy lubi co innego. W takim razie wystarczyło napisać "mnie się nie podoba". I tyle.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie wystarczyło napisać "nie podoba mi się", ponieważ jego growl jest nudny, jednostajny, bez wyrazu i uczucia. A słyszałem paru innych kolesi, mających podobna manierę growlowania i robią to o wiele lepiej. A co do obiektywizmu... To coś takiego nie istnieje. Każdy indywidualnie podchodzi do muzyki, sztuki z doświadczeniem, które posiada. Każdy się stara, to wszystko... Ale cieszę się, że to napisałeś, tylko następnym razem nie wnerwiaj się, jak ktoś zjedzie Twojego ulubionego wokalistę :)

    OdpowiedzUsuń