środa, 16 września 2009

Peter Gabriel – Up


W eksploracji rocka ciężko ominąć taką personę jak Peter Gabriel. Pierwszy wokalista Genesis, przyczynił się do sukcesu tego zespołu. Później kariera solowa, miliony sprzedanych płyt itd. Lecz lata lecą, Gabriel to już prawie dziadek, ale to nie znaczy, że już nic z siebie nie potrafi wykrzesać.
Ostatnia płyta jaką nagrał nosi tytuł, jak to bywa w jego przypadku, krótki i treściwy - „Up”. To już siódmy album w jego historii, który wyszedł 24 września 2002 roku. Jego nagranie zajęło Peterowi dokładnie dziesięć lat, ale cóż, niekiedy warto czekać. Znajdziemy na nim dziesięć kompozycji, z czego większość ma mroczno-melancholijny klimat, oczywiście jak na Petera. Najlepszym przykładem tego jest otwierający album Darkness. Aż ciarki przechodzą po ciele kiedy dźwięki uderzają w nas w szybszych, głośniejszych momentach. A kiedy jest spokojnie, wizje naszej podświadomości rysują przed nami obrazy, które Peter nam przekazuje w swoich tekstach.
Wokal i twórczość Gabriela ewoluowała przez lata, na „Up” możemy znaleźć echa każdej z wcześniejszych płyt. Do tego jego inspiracje tzw. World Music, czyni to dzieło jednym z ciekawszych w świecie ambitnego popu. Choć nie ma tu typowych hiciorów, jak to bywało wcześniej, to każdy poszukiwacz eksperymentalnych dźwięków znajdzie tu coś dla siebie.
Pozycje takie jak „Growing Up” i „Sky Blue” potwierdzają moje słowa. Pierwszy song posiada ciekawy, skoczny beat, a drugi to wolna balladka przy której możemy odlecieć ku nowym, ciekawym krainom, gdzie harmonia, piękno i stabilność sprawiają, że wolność nakazuje nam tylko jedno – wędrować bez końca.
Ciekawostką jest jeszcze długość numerów. Dziewięć z dziesięciu ma ponad sześc minut, co sprawia, że lekko się ciągną, ale nie zawsze tak jest. Tych naprawdę dobrych można słuchać długo i aż szkoda, że kończą się w ogóle.
Poruszę jeszcze jedną rzecz, a mianowicie jedną piosenkę pt. „I Grieve”. To kolejna zadumana kompozycja i naprawdę nie wiem, jak on to robi, ale wystarczy tylko zamknąć oczy, by poczuć, jak muzyka sama nas pociąga i niesie w nieznane. Chyba każdy kompozytor zazdrości Peterowi tego daru, bo pomimo, że płyta ta jest słabym jego dziełem w porównaniu do wcześniejszych albumów, to w zestawieniu z muzyką innych, ciężko ją pokonać.
Muzyka świata, wszelaki pop, który atakuje nas z mass mediów to chłam jakich mało, ale to wie każdy, więc nie ma sensu się nad tym rozwodzić. Faktem jest to, że Peter Gabriel świeci jasno na horyzoncie, pomimo swoich lat, i aż żal bierze, że takiego popu, czy jakkolwiek nazwać to, co on tworzy nie ma więcej w świecie. Może wtedy przestałbym słuchać metalu... Żartowałem z tym ostatnim... Po prostu dajcie mu szansę, a nie pożałujecie...

2 komentarze:

  1. Dziesiec lat czekania na nową plytę Gabriela to faktycznie długo...ale zawsze krócej niż na nowy krażek Guns N' Roses- 14 lat!!!:)
    Choc oczywiscie Peter był zajęty w miedzyczasie: projekt OVO i okazjonalnie utwory do filmów-ale czekanie na pełnoprawny album studyjny przez 10 lat to za długo. Tym bardziej, że poprzednia 'dwuliterówka' Us była lepsza...

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt 10 lat to długo, a co do Gunsów to kto ich słucha ;P Poza tym faktem jest, że Up nie jest tak dobra jak Us.

    OdpowiedzUsuń