czwartek, 18 marca 2010

Uaral – Laments


Uaral i ich ep-ka „Laments” to moje ostatnie odkrycie. Nie jest to nowe wydawnictwa, gdyż pięć utworów, które zawiera powstało ponad dwanaście lat temu. Zespół ten pochodzi z Chile, a założyli go dwaj panowie: Aciago (odpowiedzialny za całe instrumentarium) i Caudal, który growluje, śpiewa, krzyczy i wyczynia wszystkie te piękne rzeczy z wokalem, które można usłyszeć w doom muzyce. Jednak zaklasyfikowanie ich do doomu to lekko pochopna decyzja. Głównym rdzeniem ich muzyki są gitary klasyczne, brzmiące bardzo latynosko, wręcz folkowo. Przez ten właśnie manewr nie mamy tu do czynienia z czystym doomem, ale jeżeli chodzi o klimat, to jak najbardziej.
Z czystym sumieniem mogę napisać, że już dawno nie słyszałem takich dźwięków. Ładunek emocjonalnym, jaki zawierają, jest przeogromny, a wszystko skupia się na uczuciach smutku, samotności... wręcz piękna samotności. Cudownym przykładem tego jest najdłuższy numer tej ep-ki, jednocześnie tytułowy „Laments”. To prawie jedenaście minut skondensowanego żalu, zamkniętego w pięknych dźwiękach. W nim to Caudal dwoi się i troi, by przekazać nam każdą z emocji sięgając przy tym, aż po takie ludzkie wynalazki jak płacz i łkanie. Jego krzyki są naprawdę przepełnione lamentem. Z drugiej strony muzyka jest jeszcze lepsza. Stonowana, oparta na klasycznej gitarze, fortepianie i niesamowicie malowniczych, pięknych, wręcz krzyczących solówkach.
Reszta kompozycji też jest świetna. Wymienię jeszcze jedną sztukę, a jest nią „Surrendered To The Decadence (Part II)”, ale nie będę jej opisywał, gdyż jest równie piękna, jak numer który już zdążyłem przedstawić. Aranżacje Uaral są po prostu niesamowite i dość równe. Każdy kawałek z czterech (pierwszym jest lekko ponad minutowe intro) jest wspaniały.
Te stonowane dźwięki zaczarują każdego. Trzeba tylko dać się ponieść ... a szczerze, to ciężko się oprzeć. Polecam ją na długie, samotne, jesienne wieczory, ale nie tylko...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz