sobota, 19 grudnia 2009

Napalm Death - Harmony Corruption


„Harmony Corruption” trzeci album sławnego w światku ekstremalnego grania Napalm Death, wyszedł na świat na początku sierpnia 1990 roku. Był to pierwszy krok tego zespołu w kierunku bardziej poukładanych death metalowych kompozycji. Surowe angielskie brzmienie - ich wizytówka, zniknęło, by zostać zastąpionym zamerykanizowanym soundem.
Głównym powodem tych modyfikacji były zmiany w składzie. Po odejściu Steera i Dorriana, do grupy dołączyli Jesse Pintado (ex Terrorizer) jako gitarzysta, oraz wokalista Mark „Barney” Greenway - tego możecie znać z pierwszej płyty Benediction. Można jeszcze dodać do tego miejsce nagrania albumu, a było to studio Morrisound. No i wszystko już wiadomo. Grind corowa angielska legenda nagrała swoją płytę w Stanach Zjednoczonych i wyszedł z tego poprawny do granic możliwości death metal – nic dodać, nic ująć.
W tamtych latach, kiedy styl ten nadal jeszcze się rozwijał, „Harmony Coruption” nie został przyjęty dość ciepło, choć jak okazało się po latach, zjawisko to miało miejsce tylko w Europie, w USA było wręcz odwrotnie. Ale skupmy się na płycie...
Brzmienie, które wyszło spod palców Scotta Burnsa jest bardzo basowe, mięsiste, ale też lekko przytłumione. Porównując je do innych dzieł, które zostały nagrane na Florydzie tego roku to „Harmony...” wypada najgorzej. Dlaczego tak się stało? Tego pewnie się już nie dowiemy.
Jedenaście utworów prawie klasycznego amerykańskiego grania i prawie ani grama grindu. Kompletny brak krótkich, paronastosekundowych utworów, tak charakterystycznych dla początków tej formacji. Mamy za to rozbudowane, blastujące, bardziej rytmiczne death pieśni. Tak krótko można opisać muzykę tego krążka. I choć niekiedy można go przesłuchać, to niestety ginie on w morzu perełek tamtych czasów.
Ciekawostką tego wydawnictwa, bardzo małą zresztą, jest gościnne wystąpienie dwóch znanych krzykaczy. Glen Benton z Deicide i John Tardy z Obituary wspomogli Barney'a w utworze „Unfit Earth”, ale były to zaledwie epizody, nic wielkiego. I tak też bym podsumował ten krążek – nawet niezły, prawidłowy, no ale chyba to za mało. Konkretów tu nie znajdziecie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz