poniedziałek, 23 listopada 2009

Moonlight - downWords


Od samego początku zostałem zahipnotyzowany wokalem Maji. Byłem w totalnym szoku! Od wydania „Audio 136” zacząłem brać ją za drugorzędną wokalistkę pseudometalowego zespołu, ale na „downWords” zostałem porażony jej możliwościami i fantazją śpiewania.
Lecz nie tylko wokale zmieniły się w muzyce Moonlight. No właśnie muzyka... Nie ma już nic a nic wspólnego z gothickiem. Nie ma też w tym metalu. Progres? Hmm, może, ale pewnie nie dla każdego. Na pewno jest to rock, bardziej trip/rock, może z domieszką alternatywy? Jedno jest pewne, nikt nie nagrał podobnego albumu.
Wystarczy posłuchać pierwszego utworu. „Szpieg” mógłby być paroma utworami, gdyby porozwijać niektóre jego części. A tak mamy wielostopniowy kawał muzy. Psychodela, symfonia, transowe beaty - wszystko w jednym. Tutaj to po raz pierwszy zostałem zaczarowany przez Maję. Jej śpiewanie jest niesamowite, ale to miał być dopiero początek.
Klimaty starego grania można odczuć w kolejnym - „Nieowracalne”, ale są to jedynie echa przeszłości, gdyż klawisze i rytm odbiegają od tego, co czynili wcześniej. Na pewno perełką tej płyty jest utwór „W Moje Ręce”. Obok „Szpiega” najlepsza część tego krążka. Posiada w sobie transowe rytmy, klimat elektro-gothicu, a co najważniejsze, jest osadzony na rdzeniu basu, który pulsuje prawie przez cały czas prowadząc nas coraz dalej w głąb lepszego poznania tej muzy z każdym przesłuchaniem.
Muzyka na tym albumie oscyluje trochę w klimacie Portishead, szczególnie słychać to w numerze „Insomnia”, prawie wyrwał się z jednej z płyt wyspiarzy. Jedyna różnica to brzmienie, słychać że to „Polska”, ale to wcale nie jest minus. Wręcz przeciwnie, jak na pierwszy krok w kompletne inne rejony muzyki, wypadło naprawdę dobrze.
Jedyne, co denerwuje na tej płycie, to dwa fragmenty ciszy, które kończą numery „Cyrk” i „Downwords”. To kompletnie niepotrzebny manewry. Czekanie i słuchanie „niczego” przez dwie i pół minuty, nie należy do moich ulubionych zajęć… Na końcu tego drugiego ciszy jest jeszcze więcej.
Tak czy inaczej, dzieło to jest godne uwagi, choć pewnie nie jeden z was odrzuci je, gdyż nie jest to muzyka łatwa w odbiorze. Trzeba poświecić jej sporo czasu, by odkryć jej piękno, ale właśnie to w muzyce jest najlepsze. Odkrywanie, ciągłe odkrywanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz