wtorek, 13 kwietnia 2010

Editors - The Back Room


Znów, dzięki rekomendacji, sięgnąłem po płytę brytyjskiego zespołu z nurtu indie rock. Editors to powstała w 2004 roku grupa z Birmingham a „The Back Room” to ich pierwszy oficjalny krążek. Zanim przesłuchałem ten materiał, słyszałem skądinąd o porównaniach ich twórczości do takich znakomitości jak Joy Division czy też Interpol. Zachęcony jeszcze bardziej zacząłem w końcu tego słuchać i trochę się zawiodłem...
Pierwszym utworem, który do mnie dotarł był numer „Fall”. W nim to najbardziej słychać wpływy Interpol, i choć nie jest to tak niesamowicie melancholijne, jak to potrafią czynić nowojorczycy, to coś w nim jest.
Po kilkudziesięciokrotnym przesłuchaniu całości utwierdziłem się w jednym - Editors mają swój własny styl, który może przypominać niektóre bandy. Uwalniając się więc od oczywistych inspiracji tej kapeli, stwierdziłem, że ich debiut, choć ciekawy, nie zasługuje na tak duże rozdmuchanie medialne, jak to miało miejsce w rzeczywistości.
Oprócz trzech kawałków, czyli ww. „Fall”, „Camera” i „Open Your Arms”, które jednocześnie są zwolnieniami tego albumu, cała reszta pod względem aranżacyjnym, jak i melodyjnym ma tylko jeden cel, a jest nim medialność. Nie twierdzę, że panom z Editors zależy na kasie, ale patrząc na konstrukcje poszczególnych utworów ciężko nie zauważyć, że chodziło tu o uderzenie w mało wybrednych słuchaczy. Gdybym musiał naprawdę porównywać wyczyny tego kwartetu to wrzuciłbym ich do jednej szufladki z Coldpaly, gdyż właśnie Editorsom bliżej do popu, niż do konkretnie ambitnego grania.
Może trochę za ostro ich traktuje, ale przecież teraz inaczej się nie da. Trzeba oddzielać wartościowe albumy od tych, które pomimo ciekawych pomysłów (tak jest w tym przypadku) są jednak słabe. „The Back Room” niczym nie zaskakuje, nie potrafi porwać, jego uczucia, choć niekiedy bardzo rozrysowane, były już eksplorowane przez innych, w lepszy sposób.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz