piątek, 23 kwietnia 2010

The Tolkien Ensemble - An Evening In Rivendell


Było to w 1997 roku, w dwa lata po sformowaniu The Tolkien Ensemble. Wtedy to po raz pierwszy świat usłyszał muzykę tych Duńczyków, a była to rzecz niecodzienna. Caspar Reiff (jeden z współzałożycieli) i spółka stworzyli niesamowite klasyczno-folkowe kompozycje do tekstów chyba najsłynniejszego pisarza XX wieku – J.R.R. Tolkiena.
Płyta „An Evening In Rivendell” zapoczątkowała dźwiękową historię, która rozrosła się późnij do trzech kolejnych albumów. Jakoś tak wyszło, że najpierw przedstawiłem wam ich drugie dzieło, ale teraz wracam do początku.
Debiut ten dzieli się, oczywiście nieformalnie, na mniej więcej trzy nie do końca równe części. Pierwsza z nich to piosenki hobbitów. Sielankowe, pełne wesołych i skocznych melodii, osadzonych głęboko w muzyce folkowej. W nich najczęściej usłyszymy brzmienie skrzypiec, akordeonu i oczywiście gitary. Przykładem tych utworów mogą być „There is an inn, a merry old inn...” lub „Sam's Rhyme of the Troll”. Lecz nie są to wszystkie tzw. „wesołe piosenki”, gdyż jest tu jeszcze jedna równie beztroska, a nie hobbitowa - „Tom Bombadil's Song, Hey dol! Merry dol!”. Chyba każdy fan „Władcy Pierścieni” zna postać Toma i wie, jak szczęśliwą był on istotą i taki jest mniej więcej ten numer.
Drugą częścią tego krążka są eflowe hymny, pełne piękna i smutku zarazem. W nich obok skrzypiec możemy usłyszeć harfę, kontrabas, wibrafon, marimbę, dzwoneczki i wiele, wiele innych instrumentów klasycznych. Do tego to w nich najczęściej usłyszymy najpiękniejsze głosy, tak jak w „Galadriel's Song of Eldamar, I sang of leaves...” lub „Elven Hymn to Elbereth Gilthoniel, Snow-white! Snow-white!”. W pierwszym Signe Asmussen, znana w Danii sopranistka śpiewa jako Galadriela o dalekich krainach Eldamaru, a w drugim Ole Jegindø Norup pięknym barytonem wciela się w postać Gildora, śpiewającego jeden z najpiękniejszych hymnów nieśmiertelnych elfów.
Do trzeciej części kompozycji tego krążka zaliczę wszystkie pozostałe utwory. A znalazły się w niej takie sztuki jak „Sam's Song in the Orc-tower” i „The Ent and the Ent-wife. Ten drugi to najbardziej minimalistyczna historia tego dzieła przypominająca trochę twórczość Claude'a Debussy.
Polecam te dźwięki każdemu, można się w nich lekko rozmarzyć, albo uczynić z nich wspaniałe tło do kolejnego przeczytania książek Tolkiena.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz