czwartek, 1 kwietnia 2010

Moonspell – Wolfheart


To jedno z tych dzieł, dzięki którym nadal siedzę w tej muzyce. To dla mnie ważna pozycja w mojej edukacji metalem, ale faktem jest też, że zawsze nawet w najbardziej brutalnych jej odmianach szukałem klimatu, czegoś, co mnie poruszy.
Tutaj nie trzeba długo czekać. Już od pierwszych taktów „Wolfshade (A Werewolf Masquerade)” wiem, że mam do czynienia z czymś unikatowym. Atmosfera tego albumu krąży gdzieś w okolicy wampiryzmu i likantropii, do tego można wmieszać jeszcze erotyzm i uzyskamy iście finalną poezję.
Umiejętnie operowanie nastrojem, czyli to, kiedy przyłożyć trochę ciężej, kiedy wrzucić trochę skrzekliwych wokaliz, a subtelnymi wstawkami na syntezator, zwolnieniami i wokalem kobiecym, to właśnie geniusz „Wolfheart”.
Utwory tutaj zamieszczone łącza się razem w jedną wspaniałą całość, celebrując moce nocy. Atmosfera jest wymowna, wystarczy posłuchać instrumentalnego „Lua D'Inverno” by ujrzeć oczami wyobraźni ciemny las oświetlany blaskiem pełni księżyca. To, co przyciąga i sprawia, że wydawnictwo to jest unikatowe to wstawki folkowe. Przykładem jest „Trebraruna”. To pochwała pogańskiego bożka, wyśpiewana w starym średniowiecznym stylu portugalskich trubadurów. Jednak chyba najbardziej klimatyczną sztuką tego krążka jest utwór „Vampiria”. Nigdy później nie spotkałem się z tak pięknym muzycznym przedstawieniem wampiryzmu, nie wliczając do tego płyty Cradle of Filth - „Crualty and the Beast”
W innym utworze klimat przesycony jest erotyzmem, jak sam tytuł wskazuje „An Erotic Alchemy”. W nim to słyszymy rytmiczną wstawkę bardzo podobną do tej, która jest w „Vampiri”. Ten świadomy manewr spaja w jedno te kawałki, przecież tak odrębne od siebie. W nim to znajdziemy jeszcze w warstwie lirycznej króciutki tekst Markiza De Sade, a to chyba mówi już wszystko o tym numerze.
Na koniec mamy wielce energetyczny „Alma Mater”. Można powiedzieć, że to jest początek tzw. „Lustianian Metalu”. Ruch ten rozszerzył się teraz i jest już wiele zespołów grających ten typ muzyki metalowej.
W dzisiejszych czasach ciężko teraz znaleźć płyty, które mogłyby choć w połowie dorównać tejże. Minęło piętnaście lat i raczej już nie usłyszymy nic, co mogłoby z tym albumem konkurować. Istnieje oczywiście jedno ustępstwo od tego niepisanego prawa. Drugi album Moonspell, ten to przebił „Wolfheart” i wszystko inne. Ale to już inna historia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz